▼
poniedziałek, 15 lutego 2016
Post z cyklu "dziwne przypadki"
Będzie mi miło jeśli przeczytasz całość i wyrazisz rzetelną opinie na ten temat.
Ten post nie będzie ani kosmetyczny ani kulinarny (wieczorkiem dodam nowy przepis ;) )
Chciałam wam opowiedzieć pewną historię która zaistniała w moim życiu. Dzielę sie tym z wami bo w sumie chce żebyście też mi coś doradzili bo mam mieszane uczucia co do całej tej sytuacji, a czasami dobrze jest usłyszeć rady od osób których realnie się nie zna i sobie później na wszystko przeanalizować ;).
Zanim dojdę do sedna sprawy to opowiem wam jak to było zanim sprawa zaczęła tylko mnie dotyczyć. Otóż kiedyś mieliśmy mieszkanie w jednej z dzielnic w Krakowie które nam się spaliło. My z bratem byliśmy w przedszkolu a rodzice w pracy, niestety dziadek ( tata mojego taty) był na mieszkaniu, odgrzewał sobie zupę, położył się i usnął. Zanim przyjechały wszystkie służby było już za późno. Ja i mój brat byliśmy bardzo malutcy i wraz z rodzicami dostaliśmy zastępcze socjalne mieszkanie w innej dzielnicy Krakowa. I tu wszystko się zaczyna, mieszkanie należało do jakiegoś staruszka który zmarł z przyczyn naturalnych a że nie miał nikogo to mieszkanie poszło na własność Państwa. To mieszkanie miało być jako nasze tymczasowe, do momentu aż nie dostaniemy innego. Sąsiadka która mieszkała piętro niżej za wszelką cenę chciała się nas pozbyć, bo mieszkanie chciała wykupić dla swojego Syna. Ale nie udało się jej tego dokonać. Mieszkaliśmy tam już jakieś 5 lat i przyszedł taki moment że można było takie mieszkanie wykupić za symboliczną"złotówkę" i wykupiliśmy. Wściekłość tej sąsiadki zwiększyła się jeszcze bardziej. Wiecznie miała pretensje o wszystko.
Po jakimś czasie mój Tata wpadł w gorsze towarzystwo i zaczął pić, co odbijało się na nas. Wytrzymaliśmy tak bardzo długo, aż się nie dało. Mama się rozwiodła i wyprowadziła za nią poszedł mój brat i zamieszkali na wsi. Ja zostałam bo miałam wszędzie blisko i mieszkałam z Tatą jeszcze tak z dwa lata, aż sama nie mogłam znieść towarzystwa jakie przychodziło do domu i tych libacji i sama wyprowadziłam się do Mamy. Tak mieszkam już od jakiś 4 lat. Oczywiście kontakt z Tatą miałam cały czas. Ta sąsiadka o której wspominałam cały czas przychodziła do mnie do pracy i żaliła się że mój Ojciec jej ubliża. W sumie nie wiedziałam co jest prawdą bo wiem co sama miałam w domu mieszkając w Krakowie. Oczywiście sąsiadka twierdziła co innego a Tata co innego. Teraz wiem że to ona wymyślała.
Ponad rok temu mój Tata zmarł, mieszkanie siedzi puste bo jest w takim stanie że wymaga generalnego remontu od podstaw, a nie mam kwoty rzędu 50tys żeby taki remont zrobić bo tyle mnie by to wyszło żeby tam można było mieszkać. A że przez czas kiedy sam mieszkał narobił długów to teraz to spłacam i stąd brak kasy na remont.Od śmierci Ojca sąsiadka uwzięła się na mnie. Tym razem to ja jestem jej oprawcą a dokładniej ona twierdzi że o 4-5 rano wydzwaniam jej dzwonkiem do drzwi, pukam i sikam jej na wycieraczkę... Wyobraźcie sobie że od mieszkania które znajduje się w Krakowie czyli też od tej sąsiadki mieszkam 35km dalej... No normalnie zjawisko paranormalne. I że mi się chce czatować pod jej drzwiami o tej godzinie żeby zrobić siku i zadzwonić kilka razy dzwonkiem? Na samym początku mnie to śmieszyło że ma takie zwidy i że teraz to ja jestem ta zła.. Ale wszystko do czasu kiedy to nie dostałam wezwania na Policję. Ta kobieta ma już obsesję na punkcie mojej rodziny. Jak już aż tak wierzy w swoje widzimisię że dzwoni na policję. Oczywiście rozmawiałam z jej córką która mnie bardzo przepraszała kazałam jej coś zrobić w tej sprawie. I że sobie nie życzę takich sytuacji, że powinna się zająć matką bo to już starsza kobieta i jak ma takie urojenia może sama postawić zupę i stanie się tragedia że np spali blok czy coś innego się wydarzy puści gaz i wysadzi blok( nie daj Boże ). Jaką odpowiedź usłyszałam? Ja wiem, rozumiem i przepraszam ale mam swoje życie i matką się nie zajmę. A ja nie mam własnego życia? A ona nic..
Tłumaczyłam tej córce sąsiadki że musi coś z tym zrobić bo ja ile wytrzymam to wytrzymam i na ile jestem tolerancyjna to jestem. Ale w końcu nerwy mi puszczą i sama zgłoszę skargę o nękanie i składanie fałszywych oskarżeń wobec mojej osoby.
Też jej mówiłam że Mamę może zabrać do siebie a jej mieszkanie wynająć bo jest duże i będzie miała pieniądze na opiekunkę kiedy będzie w pracy. Tylko prawda jest taka że mama jest dla niej ciężarem i nie chce się nią zajmować po pracy. Ja sobie nie wyobrażam że swoją Mamę bym zostawiła w potrzebie no ale niektórzy mają gdzieś rodzinę. Oczywiście policja się śmieje bo wiedzą że jestem niewinna, ale jeśli jest takie zgłoszenie muszą interweniować.
Teraz pytanie do was. Co zrobić to już moje trzecie wezwanie a Baba nie odpuszcza, córką ma to wszystko w D**** bo niby przeprosiła ale co z tego jak nic w tym kierunku nie robi?. Nie chce być złośliwa i uprzykrzać życie komuś, ale znów czemu mam pozwolić by ktoś mi życie uprzykrzał? Mam bardzo mieszane uczucia... co myślicie?
Ja też sobie nie wyobrażam mieć gdzieś swoich rodziców..
OdpowiedzUsuńKochana klikniesz w linki w najnowszym poście :
http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2016/02/stylizacja-z-shein-torebka-z-fredzlami.html ?
Z góry dziękuję ;*
No ja też tylko bardziej bym chciała wiedzieć co doradzasz w kwestii sąsiadki :)
UsuńNo ja bym mimo wszystko poszła na policję i zgłosila sprawę o nękanie i składanie fałszywych zeznań. Rozumiem, ze nie chce się robić problemów starszej osobie, ale Ty takze nie zasługujesz na takie traktowanie...chyba, ze normalna, miła rozmowa by pomogła, ale wydaje mi się, ze to wszystko już zabrnęło za daleko/Karolina
OdpowiedzUsuńPowstrzymuje mnie tylko to ze ona ma 90 lat. A córką kompletnie ma ją w nosie. Na policji już byłam składać zeznania bo miałam wezwanie. Ja im mówię mogę was zaprosić na mieszkanie zobaczycie że tam nie ma warunków bo nawet wylewkę nową trzeba zrobić. Oni oczywiście ją znają i wiedzą jaka jest ale interwencję muszą zrobić. Sami mi sugerowali abym zgłosiła skargę ale sama nie wiem. Bo z jednej strony mnie to denerwuje a z drugiej strony jest mi jej żal. I zastanawiam sie czy to choroba że ma takie zwidy czy wołanie o pomoc, zainteresowanie się czy coś. Babcia mojej koleżanki też wariowała w tym wieku tzn potrafiła poduszki jaśki wkładać do lodówki i dzwonila po zakładach pogrzebowych mówiąc że ma głowy w lodówce. Niby śmieszne trochę ale też przykre i przerażające co starość potrafi robić z ludźmi ehh
UsuńMoim zdaniem musisz zaciągnąć rady doradcy, ponieważ nie obrażając naszych służb sama + policja sobie nie poradzisz.. tym bardziej, że sprawa ciągnie się już dłuższy okres czasu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko ułoży się w Twojej rodzinie. Najbardziej zależy nam na szczęściu rodziny i zwyczajnym spokoju.
Ale to mi nic nie zrobią, jak byłam na policji to się śmiali że łobuz niby jestem, oni wiedzą że ona wymyśla. A sprawa w sądzie nie będzie, chyba ze sama ją założę aby zaskarżyć ją że mi życie zatruwa. Zresztą za dużo świadków jest na to że nie mieszkam obecnie w Krakowie tylko busami dojeżdżam tak że się o siebie nie boję :) ale mnie to drażni że wymyśla tak. I cały problem polega na tym że nie wiem czy zgłaszać na nią tą skargę aby dostała karę i się tak trochę otrząsnęła czy postarać się być jeszcze bardziej wyrozumiałym i odczekać. Ona ma już 90 lat i mi się wydaje że to przez to że ma rodzinę która się nią nie interesuje. I z jednej strony jest mi jej żal a z drugiej mnie denerwuje takie zachowanie. Niestety ludzie starsi mają to do siebie że czasami wariują jak odpisałam wyżej Karolinie to np babcia mojej koleżanki miała tak że jaśki poduszki wkładała do lodówki i dzwoniła po zakładach pogrzebowych że ma ludzkie głowy w lodówce, albo krzyczała chodząc po domu że jest w ciąży z murzynem i wiele sytuacji innych poprostu rzuciło sie jej na głowę. Dlatego nie wiem co z tą kobietą zrobić ma swoje lata i tak właśnie bije się z myślami bo albo to robi celowo i świadomie po złości albo jest chora tak jak babcia mojej koleżanki i jest tego nie świadoma.
Usuń