Dziś kolejny post z cyklu maratonu maseczkowego, czyli zbiór mini recenzji kilku maseczek które ostatnio przetestowałam. Jest to drugi wpis tego typu, a o pierwszym możecie przeczytać TUTAJ. Stwierdziłam że raz na jakiś czas tego typu recenzje będą się pojawiały. Tym razem zmniejszyłam ich ilość aby post był nieco krótszy. Wszystkie maseczki o których dziś poczytacie dostałam od Anetki z bloga Cosmetic Cosmos. Prawie wszystkie maseczki jakie dostałam to dla mnie były nowości i z przyjemnością je przetestowałam.
Body Club Facial Mask - Wygładzająca maseczka do twarzy Marine Collagen
Może zacznę od tego że bardzo lubię maski w płacie, choćby ze względu na wygodę ich zastosowania. Natomiast ta jest nieco inna, ponieważ zawiera trzy etapy zastosowania. Pierwszym z nich jest pianka do mycia twarzy, początkowo wydawało mi się że taka maciupeńka ilość pianki nie będzie w stanie dokładnie oczyścić mojej twarzy, natomiast bardzo się myliłam. Sama formuła pianki jest bardziej w typie takiego kremowego żelu, natomiast jest równie przyjemna. Gładko sunie po skórze i doskonale ją oczyszcza, nie pozostawia po sobie śladów i resztki makijażu. Nie podrażnia i nie szczypie w oczy. Gdyby sama pianka byłaby dostępna w sprzedaży to chętnie bym ją kupiła. Serum czyli kolejny etap ma za zadanie wspomagać działanie maseczki. Jest to taki przeźroczysty płyn o lekko żelowej formule, równie dobrze rozprowadza się po skórze i bardzo szybko się wchłania. Nie podrażnia i nie powoduje szczypania skóry. Maseczka ( czyli największa część saszetki ) jest bardzo mocno nasączona płynem, tak mocno że można by ją wykręcać dlatego pozostałości w opakowaniu po nałożeniu płatu na twarz wklepałam w szyję i dekolt. Jedyny minus maseczki to jej wielkość przy wycięciach wokół ust i nosa była minimalnie za duża i nie chciała się dobrze dopasować, ale tylko i wyłącznie w tym miejscu. reszta maseczki idealnie przylegała do twarzy. Spodobało mi się w niej to że wykazuje faktycznie działanie wygładzające i nawilżające. Skóra po jej użyciu była fajnie odżywiona i taka zrelaksowana. Z pewnością przy najbliżej okazji wrócę do niej ponownie.
Body Club Facial Mask - Regenerująca maska do twarzy Snail Extract
Cały proces nakładania maseczki jest identyczny jak maseczka którą opisywałam wam wyżej. Skoro wcześniejsza się tak dobrze u mnie sprawdziła to wobec tej miałam również takie oczekiwania. Pianka ma podobnie jak poprzednia ma również taką kremowo żelową konsystencję natomiast mam wrażenie że już nieco słabiej oczyszcza naszą skórę. Bo mimo tego że tuszu nie zmieniałam na inny to jego resztki musiałam sobie doczyścić zanim przeszłam do kolejnego etapu zabiegu. Serum jest fajne, delikatnie napina skórę i również dobrze ją przygotowuje do kolejnego etapu, czyli już samej maseczki. Maseczka w płacie jest równie mocno nasączona płynem i podobnie jak w poprzedniej nadmiar nałożyłam a skórę szyi i dekoltu. Jeśli chodzi o wycięcia to również w okolicy ust i nosa było mi ją ciężko dopasować ale cała reszta jak najbardziej idealnie przylegała. Natomiast po jej nałożeniu przez kilka minut pojawiło się lekkie uczucie szczypania, nie wiem czym to było spowodowane bo naprawdę bardzo rzadko mi się to zdarza no ale jednak. Natomiast to szczypanie nie było na tyle intensywne abym nie mogła jej trzymać na twarzy. Skóra była delikatnie rozświetlona i bardziej ujędrniona, tak jakby ją lekko napinała. Jest całkiem przyjemna i daje dobre efekty, natomiast przez to że powodowała lekkie szczypanie nie do końca jestem chętna aby do niej wrócić.
Rosella New York Tissue Mask/ Masque Visage – Pomegranate
To jest jedyna maska która już kiedyś gościła u mnie. To co jest fajne to fakt że jest bardzo łatwo dostępna i kosztuje niewiele! Co ciekawe jest to maseczka koreańska, a na promocji w Auchan dorwiecie ją nawet za 3zł i są to Koreańskie maseczki! Przetestowałam chyba wszystkie możliwe rodzaje tych maseczek i o ile dobrze pamiętam jest ich dokładnie pięć! Z czego jedna jest do dłoni, kolejna do stóp, a trzy pozostałe do twarzy. Maseczka w płacie jest bardzo mocno nawilżona, można powiedzieć że można z niej wykręcać zawartość. Pierwsza woń nie jest zbytnio przyjemna ponieważ dość mocno wyczuwalny jest alkohol. Niestety widnieje dość wysoko w składzie więc z pewnością nie będzie to dobra opcja dla posiadaczek cery suchej. Plusem natomiast jest to że bardzo szybko się ulatnia i później wyczuwalna jest już tylko lekka słodycz maseczki. Mimo tego że mam wrażliwe oczy to w żaden sposób ich nie podrażnia, nie powoduje również szczypania po twarzy. Ogólnie nie ma jakiegoś bardzo powalającego działania na poprawę wyglądu naszej cery, natomiast jak dla mnie jest całkiem przyjemna. Delikatnie wyrównuje kolor, przynajmniej po zdjęciu maski kolor twarzy wydaje się ujednolicony. Skóra po jej użyciu jest miękka i przyjemna w dotyku.
Vianek - wzmacniająca maseczka z glinką czerwoną i olejem sezamowym do cery naczynkowej
Niezwykle kremowa maseczka o ceglastym zabarwieniu. Przyjemna w swojej konsystencji doskonale i przyjemnie nakładała się na skórę twarzy. Mimo standardowej pojemności jak na maseczkę w saszetce, wystarczyła mi aż na dwa użycia, co oczywiście jak dla mnie jest jak najbardziej na plus. Jest delikatna i z pewnością przypadnie do gustu posiadaczką wrażliwej skóry. Nie ma problemu z jej zmywaniem, natomiast trzeba zrobić to dokładnie ponieważ źle zmyta zabarwi ręcznik który później ciężko doprać. Ma bardzo fajne działanie oczyszczające i jednocześnie łagodzące. Delikatnie nawilża i wygładza skórę. Nie podrażnia skóry. Jest naprawdę bardzo przyjemna i chętnie kiedyś sięgnę po nią ponownie.
Halfmoon Brightening Eye Patch - płatki na cienie pod oczami
Płatki pod oczy uwielbiam i zużywam ich naprawdę dużo. Zużyłam różne od tych naprawdę dobrych po te nie co gorsze. Muszę przyznać że nie zawsze jest tak że te droższe są lepsze od tych niszowych marek. Używałam różnych płatków, zarówno materiałowych z takiej bawełny i kolagenowych. Te płatki są o tyle ciekawe że z jednej strony są materiałowe, a od strony którą przykładamy na skórę jakby takie żelowe? Idealnie dopasowane do skóry pod oczami i doskonale przylegają. Mając je pod oczami możecie wykonywać każdą czynność domową, a sam komfort w ich noszeniu jest na tyle przyjemny że po kilku minutach można zapomnieć że je mamy na sobie. Przyjemnie relaksują i delikatnie nawilżają. Nie podrażniają i nie powodują łzawienia oczu. Skóra jest wypoczęta i zdecydowanie lepiej wygląda, żałuję jedynie że nie wpłynęły na zmniejszenie widoczności cieni pod oczami. Natomiast zdaję sobie z tego sprawę że musiałabym użyć kilkanaście takich płatków aby uzyskać tego typu efekt.
Laura Conti Therapy Face Care - Maseczka dotleniająca czekoladowa
Kremowa i bardzo przyjemna w konsystencji maseczka. Kolorem przypomina mi budyń czekoladowy. Ma bardzo delikty zapach kakao i z pewnością należny on do tych bardziej przyjemnych. Łatwo się nakłada i nie spływa z twarzy podczas jej noszenia. Minusem może być fakt że delikatnie dawała uczucie szczypania, co jest u mnie raczej rzadkim zjawiskiem, natomiast zauważyłam że niektóre maseczki na bazie glinki właśnie tak u mnie działają. Wyjątkiem są te które robię sama w domu. Uczucie szczypania nie jest jakieś intensywne i nie sprawia na tyle dyskomfortu że miałam ochotę natychmiast ją zmyć. Nie wiem jak by było w przypadku cery wrażliwej, ja takiej nie posiadam. Ogólnie jest całkiem przyzwoita, ale szału wielkiego nie robi, nie zachwyciła mnie swoim działaniem na tyle abym była ją sobie skłonna kupić. Delikatnie nawilża, coś tam wygładza ale nie są to jakieś mocno widoczne efekty. Może po kilku użyciach lepsze rezultaty byłyby nieco bardziej zauważalne.
Klaresa Botanica - Kolagenowa terapia nawilżająca ( Peel-Off )
Jest to jeden z tych typów maseczek które lubię najbardziej i nie chodzi o samą metodę zdejmowania Peel-Off, a dokładniej o to że wymaga rozrabiania. Uwielbiam maseczki algowe, ponieważ doskonale dogadują się z moją skórą. Tutaj mamy idealnie podane proporcje, wystarczy zawartość proszku który mamy w środku zmieszać z 50ml wody dokładnie wymieszać i nałożyć na twarz. Kto nie ma doświadczenia w maseczkach algowych musi pamiętać że wymagają one szybkiej pracy, ponieważ zaraz po rozrobieniu z wodą zastygają w błyskawicznym tempie. Aby wzbogacić taką maseczkę możecie dodać dodatkowo swój ulubiony olejek, a zamiast zwykłej wody użyć np hydrolatu. Jak przystało na tego typu maskę idealnie przylega do naszej twarzy i jest bardzo komfortowa w noszeniu. Podczas zdejmowania mogą zostać minimalne jej resztki, ale tylko w tych miejscach gdzie została mniej nałożona i bardziej przy brzegach. Natomiast ogólnie to schodzi praktycznie w jednym płacie. Nie podrażnia i nie powoduje wsypu niechcianych gości.Maseczkę miałam na sobie podczas kąpieli bo tak mi było najwygodniej, zazwyczaj większość maseczek tak stosuję aby zaoszczędzić czas spędzony na pielęgnacji. Po jej ściągnięciu skóra była ukojona, delikatnie nawilżona i wyglądała na bardziej wypoczętą.
GlySkinCare - Gold Coilagen Dacial Mask ( Kolagenowa maska do twarzy ze złotem )
Uwielbiam maski w płacie i ta maseczka chodziła za mną już od jakiegoś czasu. Tak naprawdę planowałam ją kupić i była na liście moich życzeń. Dzięki Anecie mogłam ją z swoich zachcianek skreślić. Kolagenowa maska wbrew pozorom z początku wydaje się ogromna, natomiast po wyciągnięciu z opakowania i dodatkowego zabezpieczenia w którym się znajduje wcale aż taka wielka nie jest. Spokojnie dopasuje się do większości Europejskich buziek. Mimo tego że jest gruba to jednocześnie delikatna ponieważ kiedy ją nakładałam w niektórych miejscach było widać ślady po moich wbitych paznokciach. Z początku doskonale przylega do twarzy natomiast po chwili zaczyna zjeżdżać, dlatego w jej przypadku zalecałabym stosowanie w pozycji leżącej. Z racji tego że jest wykonana z takiego materiału to z początku sprawia wrażenie że daje efekt delikatnego chłodzenia, który po chwili znika. Maseczkę na twarzy należny trzymać 20-30 min, osobiście ja ją na twarzy miałam 20 min ale nie dlatego że nie było przyjemnie tylko przy moim ADHD nie umiem leżeć na łóżku i nic nie robić. Dlatego zwyczajnie dłużej nie wysiedziałam :PSam w sobie zabieg z użyciem maseczki jest bardzo przyjemny, nie podrażnia i nie szczypie w oczy. Kiedy ściągnęłam maseczkę cera była delikatnie rozjaśniona, wygładzona i nawilżona. Mam wrażenie że działa również łagodząco. Natomiast jeśli chodzi o ujędrnienie to po jednorazowym zastosowaniu maseczki takich efektów nie da się zauważyć, to samo dotyczy kwestii redukcji zmarszczek ( których ja nie posiadam, z wyjątkiem tych mimicznych ). Ogólnie bardzo fajna i przyjemna maseczka w której widzę potencjał.
A mi ta z vianka zupełnie sie nie podobala......
OdpowiedzUsuńA jaki masz typ cery:)
UsuńNie miałam żadnych z tych masek. Co do tych dwóch pierwszych - fajny bajer z pianką i serum :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne wyjazdowe rozwiązanie :)
UsuńTa maseczka z LC czekoladowa dla mnie miała zapach nie do przyjęcia, ale miałam starą wersję. Nad nową mieli popracować właśnie z zapachem i widzę, że go poprawili.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe że coś zmienili :)
UsuńNie miałam zadnej... osobiscie wróciłam do Czarnego Pilatena. Uhh... uwielbiam tą maseczkę, mimo ze przy ściąganiu depiluje twarz. :D
OdpowiedzUsuńTo mi pilaten tak średnio leży :P
UsuńMam kilka viankowych saszetek, ale jeszcze ich nie używałam :)
OdpowiedzUsuńJa mam dużo masek w saszetkach :)
UsuńKolagen świetnie mnie koi :)
OdpowiedzUsuńto jego głównie zadanie;)
UsuńOgólnie działanie kolagenu jest dobre :)
UsuńMam wszystkie wersje maseczek z vianka i nie wiem po którą najpierw sięgnąć, może wypróbuje tej wzmacniającej :D Szkoda, że ta dotleniająca czekoladowa tak słabo się spisała bo wiązałam z nią nadzieje :D
OdpowiedzUsuńTo ja chyba miałam tylko tą :)
UsuńNie znam żadnej z tych maseczek, ale lubię tego typu produkty, więc być może uda się jakąś z tych wypróbować :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak spróbujesz :)
UsuńMoja z Vianka czeka niecierpliwie na użycie :)
OdpowiedzUsuńTo czekam na twoją opinię :)
UsuńBardzo fajne zestawienie. Nie miałam żadnej z tych maseczek, bo rzadko kiedy używam takich w saszetkach. Najbardziej chyba zainteresowała mnie pierwsza i to po nią chętnie bym sięgnęła. Trzecia też wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPierwsza jest super :)
Usuńmiałam maseczki z laura conti i były dla mnie średnie...
OdpowiedzUsuńDlatego napisałam że szału nie ma ;)
Usuńmaseczka z vianka mnie zainteresowała, ale właśnie boję się tego zmywania
OdpowiedzUsuńOgólnie łatwo się zmywa natomiast ja nakładam też przy linii włosów więc tam nie domyłam :)
Usuńpomimo, ze efekty nie były u Ciebie spektakularne to maseczka czekoladowa bardzo mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak spróbujesz :)
UsuńTyle maseczek do wyboru, wow. Ja najbardziej lubię te w płacie, są najmniej kłopotliwe więc i najchętniej po nie sięgam:)Jak gdzieś znajdę to wypróbuję Halfmoon Brightening Eye Patch pod oczy, może przy dłuższym stosowaniu pomoże coś na moje cienie:)
OdpowiedzUsuńW płacie są bardzo wygodne :D
UsuńCzytalam recenzje, ale niestety nie sa one dla mnie. :(
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńPierwsza i druga maseczka przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPierwsza jest super :)
Usuńmam ostatnią - ale jeszcze nie używałam :D
OdpowiedzUsuńTo czekam na wpis:)
UsuńFajny treściwy post :) Wiesz,tyle maseczek już używałam,a z tych żadnej,oj dużo przede mną jeszcze :D
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze więcej :)
UsuńNiezły maraton maseczkowy :-) Nie miałam żadnej z nich, ja ostatnio używam maseczek do spania ;-)
OdpowiedzUsuńJa codziennie używam maseczek :)
UsuńWow! niezły pielęgnacyjny maraton ;p
OdpowiedzUsuńTrzeba dbać o buzię:D
UsuńChciałabym wypróbować kolagenową:)
OdpowiedzUsuńxxBasia
Jestem ciekawa twojej opinii jeśli spróbujesz :)
UsuńCieszę się, że większość się spodobała 😊 Bardzo lubię Vianka, złotą, Klaresy i Body Club. Roselli jeszcze nie używałam :) A płatki pod oczy też fajnie się u mnie spisują :) Aż chyba zrobię sobie jakąś maskę :D
OdpowiedzUsuńJa teraz zaczęłam nowy maraton :D
UsuńMaseczkę z Vianka miałam i nawet dobrze się sprawdziła, a co do pozostałych to nie znam 😕
OdpowiedzUsuńNiektóre są warte uwagi :)
UsuńOoo tak maseczki :D uwielbiam wszelakie. Swoją drogą wymyśliłam sobie, że będę zbierać opakowania wszystkich jakie użyje w 2018. Ciekawe ile ich się uzbiera ;p
OdpowiedzUsuńTo u mnie byłoby ich z 300 :D bo też niektóre mam w tubach 😁
Usuńdzis otworzylam maske vianka w saszetce i cos nie jest z nia w porzadku, gluty ciezko rozprowadzic, nie wiem o co chodzi, a data dobra. Ta najwieksza z Twoich mialam i lubilam bardzo
OdpowiedzUsuńMoże była źle przechowywana w sklepie?
UsuńZ tych Twoich wymienionych nie mialam zadnej ale najchetniej siegne po pierwsza
OdpowiedzUsuńJest fajna więc śmiało testuj ;)
UsuńOdkąd zaopatrzyłam się w glinki, mało kiedy stosuję takie maseczki :)
OdpowiedzUsuńGlinki też używam :)
UsuńPłatki pod oczy i maseczkę z glinką z pewnością wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMaseczka czekoladowa zwróciła moją uwagę, wiadomo dlaczego. :D Szkoda, że poza zapachem nie działa jakoś super.
OdpowiedzUsuńSzkoda bo liczyłam na nią:)
UsuńNie znam żadnej z tych maseczek, ale kilka mnie zaciekawiło i nie wykluczone, że kupię.
OdpowiedzUsuńA która najbardziej?
UsuńFajny maraton, jednak nie dla mnie, Kiedyś tak robiłam i moja cera była przeciążona tym dobrem :) wysypalo mnie i tyle :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie mam takich problemów :)
UsuńNad tą z Vianka sie zastanawiałam, może kiedyś sie skuszę:) Miałam tylko tą z Laura Conti ale długo nie wracałam do niej i nie wiem czy kupię ponownie
OdpowiedzUsuńSzału nie robi :)
UsuńRzadko stosuję maseczki. Jakoś nigdy nie chce mi się ich nakładać...
OdpowiedzUsuńJa za to uwielbiam :)
Usuńostatnio zawiodłam się na produktach Vianek... także nie wiem jak byłby z tą maseczką... Reszty nie znam niestety :( Ale kilka jest wartych uwagi :)
OdpowiedzUsuńzapraszam również do mnie - właśnie pojawił się nowy post :)
Zaglądne :)
UsuńVianek lubię i chętnie do nich wracam :P A która z nich najbardziej przypadła Ci do gustu?
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę taką inność chyba pierwsza:)
UsuńPrzydatna wiadomość, że zabrudzenia po maseczce Vianka ciężko sprać.
OdpowiedzUsuńNo ręcznik ma drobne plamki
UsuńJeszcze nigdy nie robiłam takiego maratonu :)
OdpowiedzUsuńJa cały czas robię :D
UsuńMiałam tę czekoladową Laura Conti i złotą kolagenową.
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia?
UsuńJa mam tyle maseczek w kosmetyczce że już się nie mieszczą, ale jakoś ostatnio nie chce mi się ich robić, dlatego używam tylko tych w płachcie :D
OdpowiedzUsuńJa zużywam na bieżąco :)
UsuńNiektóre z tych maseczek z chęcią bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńA która najbardziej?
UsuńUwielbiam wszystkie maseczki, niektórych z tych nie znam i z chęcią wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńA które znasz?
UsuńDawno nie używałam... :(
OdpowiedzUsuńCzas to zmienić ;)
UsuńTe dwie pierwsze są mi zupełnie obce i jakoś nie lubie masek w płacie.. tak trzy etapy nakładania, czyszczenia itd jest intrygujące ;) Trzeciej nie miałam, no ale te koreańskie to robią furorę ostatnio. Vianek jest mi znany. Płatki na cienie pod oczami to nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam płatki pod oczy:D
UsuńNie znam tych maseczek Kochana , ale taką w płachcie trójfazową widziałam w TKMAXIE Koreańską i właśnie zastanwiałam się o co tam chodzi. Podejrzewam , że zastosowanie i sposób użycia był jak ten z Marion. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńCiekawe ile tam kosztują w Biedronce ok5zł
UsuńŻadnej z nich nie miałam. Najbardziej lubię te w tubkach i słoiczkach choć zdarza mi się czasem po takie jednorazowe sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńJa też bo wygodniej nakładać :) nie licząc tych w płacie :)
UsuńLubię tę złotą, a reszty nie znam :) Uwielbiam maski w placie!
OdpowiedzUsuńJa też bo są wygodne w użyciu:)
Usuńoj jak ja dawno sie nie maskowalam :( zadnej jednak nie znam z tych co masz
OdpowiedzUsuńJa codziennie używam jakieś :)
UsuńZ vianka znam wersje zielona oczyszczająca i bardzo ja lubię 😀
OdpowiedzUsuńTo tej chyba nie miałam :)
UsuńJa ostatnio niestety rzadko sięgam po maseczki :( Brakuje mi systematyczności w tej kwestii, ale koniecznie muszę to zmienić, bo moja skóra zdecydowanie potrzebuje regeneracji ;)
OdpowiedzUsuńJak siedzisz w wannie lub bierzesz prysznic najlepiej :)
UsuńPo Twoich recenzjach najbardziej zainteresowała mnie pierwsza i ostatnia maska :) PS. Też nie umiem wysiedzieć 20 minut w maseczce nic nie robiąc :D
OdpowiedzUsuńJa bym chyba świra dostała a tak to się myję, czasami też mam maseczkę jak piszę post :)
UsuńKoniecznie ;)
OdpowiedzUsuńRównież lubię maski w płachcie, ale tylko te które się nie zsuwaja.
OdpowiedzUsuńNo ja też :)
UsuńPrzypominałaś mi o zapasie masek w szufladzie które leżą i czekają aż się zlituję i je użyję :D
OdpowiedzUsuńJa wyciągnęłam wszystkie :D
Usuńmaski są najlepsze na świecie ;P
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszelkiej maści ;)
UsuńUwielbiam u Cb te wpisy! :D Znam tym razem z gromadki maseczkę czekoladową, ale słabo ją pamiętam co oznacza, że szału nie było :D Chętnie poznałabym za to tą z vianka.
OdpowiedzUsuńDziękuję u mnie teraz częściej będą takie maseczkowe wpisy :)
Usuń